niedziela, 1 września 2013

Wojna, choroba i literatura - Ota Pavel

Rok 1964 z pewnością zapisał się w dziejach świata. Prezydent Lyndon Johnson nie mógł nawet przypuszczać, że wysyłając wojska do Wietnamu włączy się w najdłuższą wojnę XX wieku. USA zapłaci za nią życiem blisko sześćdziesięciu tysięcy amerykański żołnierzy. W Związku Radzieckim dochodzi do przetasowania na najwyższym szczeblu władzy - Nikita Chruszczow zostaje zastąpiony przez twardogłowego Leonida Breżniewa. Izraelczycy rozgrywają właśnie kolejny akt wojny z arabskimi sąsiadami, a laureatami nagrody Nobla został Jean-Paul Sartre i Martin Luther King. W tym czasie Ota Pavel widzi diabła. Gdyby nie ten epizod, prawdopodobnie nie mielibyśmy okazji przeczytać jednych z najciekawszych(i najstraszniejszych!) dzieł literatury czeskiej. 

W biografii Oty Pavla jest prawdopodobnie tyleż samo białych plam ile rzeczy absolutnie pewnych. Postarajmy się w skrócie zrekonstruować jego życiorys. Wiemy z pewnością, że autor urodził się 2 czerwca 1930 roku w Pradze i aż do powojnia nazywał się Otto Popper. Jego ojciec, Leo, był Żydem i pracował jako akwizytor, matka Hermina, Czeszka, zajmowała się domem. Relacja z ojcem była dla młodego Oty bardzo istotna - to on nauczył go łowić ryby, grać w hokej czy piłkę nożną. To właśnie czasy dzieciństwa pisarz będzie wspominał z rozrzewnieniem.
Sielankę dzieciństwa została jednak szybko przerwana. Na mocy układu monachijskiego, w 1938 III Rzesza zajmuje Kraj Sudecki. Pół roku później, 15 marca 1939, w wyniku inwazji niemieckiej, zostaje stworzony Protektorat Czech i Moraw - jest to faktyczny koniec krótkiej niepodległości Czechosłowacji. Nowa administracja w pełni wspiera hitlerowską politykę dotyczącą ludności żydowskiej. Dwójka starszych braci i ojciec Oty zostają osadzeni w obozach koncentracyjnych. Przewijają się tu następujące nazwy: Auschwitz-Birkenau, Terezin i Mauthausen. Rodzina może jednak mówić o niebywałym szczęściu - wszyscy przeżyli wojnę i odnaleźli się w już komunistycznej CSRS. Co przyszły pisarz robił podczas okupacji? No cóż, na ten temat wiemy stosunkowo mało. W jego książkach okres ten jest mocno groteskowy, dlatego też ciężko mówić o jakichkolwiek pewnych informacjach. Wraz z matką mieszkał on najpierw w Kladnie, później w Buštěhradzie. Tam też imał się różnych prac dorywczych - był między innymi górnikiem. 


Źródło
Po wojnie młody Ota imał się różnych zajęć. Przez długi okres czasu grał w hokeja w Sparcie Praga - jednak jego obiecująca kariera została zakończona w skutek nawracających infekcji górnych dróg oddechowych, oraz usunięcia migdałków(dzisiejszemu czytelnikowi może się to wydawać dziwne - wszak współczesna tonsillektomia to zabieg względnie bezpieczny). Wtedy też zajął się dziennikarstwem sportowym. W latach 1949 - 1956 pracował w Czechosłowackim Radiu (Československý rozhlas), w międzyczasie odbył on również obowiązkową służbę wojskową. Młody Ota w wolnym czasie pisał - w spektrum jego zainteresowań, oprócz tematyki sportowej znajdowała się również ta społeczna. W roku 1960(a więc już w wieku lat trzydziestu!) ukończył liceum dla pracujących, a źródła milczą o jego dalszej edukacji. Legitymacja dziennikarska oraz spora renoma pozwoliły mu podróżować po świecie(głównie tym za żelazną kurtyną). W latach sześćdziesiątych odwiedził między innymi Jugosławię, czy PRL. W Polsce miał okazję odbyć rejs na pokładzie okrętu podwodnego ORP "Sęp"(co skrzętnie opisał w książce "Jak spotkałem się z rybami").
No i wreszcie nadszedł pechowy rok 1964... Ale po kolei. Bardzo udana runda kwalifikacyjna pozwoliła hokejowej reprezentacji Czechosłowacji zakwalifikować się do turnieju olimpijskiego. Były to IX Zimowe Igrzyska, szczęśliwie odbywały się one prawie po sąsiedzku - w austriackim Innsbrucku. Wysokie zwycięstwo odniesione w meczu z Japonią(17:2! To był prawdziwie "hokejowy" wynik) zapewniło udział w turnieju głównym. Pierwszy mecz reprezentacja Czechosłowacji rozgrywała z Niemcami. Był na nim obecny Ota Pavel - prawdopodobnie pełnił on rolę korespondenta, bądź wręcz komentatora sportowego. Krzyki niemieckich kibiców spowodowały swoistą reminiscencję(czy jak lubi to nazywać psychologia: "flashback") - przypomniał sobie nieludzkie czasy wojny i rozmowy niemieckich żołnierzy. Prawdopodobnie właśnie ten epizod stanowił początek choroby psychicznej. Jak się objawiała? Oddajmy głos  samemu autorowi:


"Dostałem pomieszania zmysłów na zimowej olimpiadzie w Innsbrucku. Mózg mi się zaćmił, jak gdyby spłynęła mgła z Alp. Zobaczyłem pewnego pana jako diabła w całej okazałości, miał rogi, kopyta, sierść i wiekowe spróchniałe zęby. Potem poszedłem w góry nad Innsbruckiem, żeby podpalić zabudowania wiejskie. Byłem przekonany, że taka wielka jasność rozproszy mgłę. Wyprowadziłem już krowy i ogiery ze stajni, żeby nie spłonęły, kiedy dopadła mnie austriacka policja. Wymyślałem im, zdarłem z nóg buty i szedłem po śniegu boso jak Chrystus, którego prowadzą na krzyż."(Źródło: "Jak spotkałem się z rybami")
Czechosłowaccy hokeiści po udanych występach wywieźli z Austrii brązowy medal. Cztery lata później, w Grenoble poprawią swój wynik. Wygrana ze Związkiem Radzieckim, tuż po stłumieniu praskiej wiosny(mecz był często porównywany do tego w waterpolo, rozegranego na Olimpiadzie w Sydney między drużyną Węgier i ZSRR), da im srebro...

###

Do dzisiaj trwają dyskusje na co cierpiał autor.  Wśród najczęściej podawanych schorzeń pojawiają się następujące pozycje: zaburzenia afektywne dwubiegunowe, schizofrenia, syndrom stresu pourazowego czy specyficzne zaburzenia związane ze zbyt wcześnie przerwanym dzieciństwem. Sama klasyfikacja jednostki chorobowej nie ma już dzisiaj znaczenia - dla nas najistotniejszy jest fakt leczenia. Oprócz "standardowych" metod farmakologicznych, czy psychoterapeutycznych lekarze zalecili mu również spisywanie wspomnień. To właśnie one zrobią taką furorę i na stałe wpiszą się w kanon literatury czeskiej. Sam Ota Pavel nie mógł się nachwalić skuteczności tej metody - przyrównywał jej działanie "przeciwbólowe" do opium! Literatura oraz łowienie ryb pozwoliły mu zachować względne zdrowie psychiczne. Zresztą, przeczytajcie sami:
"Dziesiątki razy chciałem odebrać sobie życie, gdy już nie mogłem dłużej wytrzymać, ale nigdy tego nie zrobiłem. Pewnie w podświadomości pragnąłem jeszcze jeden raz pocałować usta rzeki i łowić srebrne ryby. To właśnie jako rybak nauczyłem się cierpliwości, a wspomnienia pomagały mi żyć."(Źródło: "Jak spotkałem się z rybami")
Niestety, jego zdrowia nie udało się już uratować. Kolejny nawrót choroby doprowadził go do śmiertelnego ataku serca w roku 1973...

###

Źródło
Polscy czytelnicy mogą się zapoznać z trzema zbiorami opowiadań autorstwa Czecha - "Śmierć pięknych saren", "Jak spotkałem się z rybami". oraz "Jak tata przemierzał Afrykę".

Opowiadania Pavla są świetnym probierzem jego zdrowia psychicznego. W zasadzie zaczynają się one całkiem niewinnie - opis dzieciństwa jest oczywiście przerysowany i momentami groteskowy, jednak nie odbiega on od optyki dziecka. Mały Ota bardzo dużo miejsca poświęca swojemu ojcu, reszta rodziny stanowi tło do jego przygód. To rzuca się w oczy już w dedykacji, znajdującej się w "Śmierci pięknych saren":

"Mamusi,
która miała za męża
mojego tatusia"

Jak Ota portretuje swojego Ojca? Literacki Leo Popper jest zdecydowanie rezultatem dziecięcej tendencji do idealizowania swoich opiekunów. W książkach jest on najsilniejszy, na ogół łowi największe ryby, jest najlepszym pracownikiem i zarabia baaaaardzo dużo. A że jest czasami naiwny, czasem trochę głupi i od czasu do czasu ludzie go wykorzystują - no cóż, zdarza się. Ta idealizacja(a przynajmniej jej literacka część) będzie trwała również we wspomnieniach z już dorosłego życia. Istnieje hipoteza, że jest to przejaw "niedomkniętego" dzieciństwa - pisarz w bardzo młodym wieku musiał zacząć pracować i jako jedyny mężczyzna czuł się niejako odpowiedzialny za rodzinę. Takie przeniesienie relacji prosto z dzieciństwa jest prostym mechanizmem rekompensacji.

Warto zwrócić uwagę na obraz wojny w prozie Czecha. Jest on bliźniaczo zbliżony do relacji małych dzieci, które nie do końca rozumieją to co się wokół nich dzieje:
"Oficer wyjął z wiaderka karpia i rzucił go pomiędzy siebie a tatusia w błoto, gdzie karp powoli umierał. Wszystkie cztery trupie czaszki wybuchnęły śmiechem."(Źródło: "Śmierć pięknych saren")
Postacie otaczające małego Otę są ze wszech miar archetypiczne. Niemcy to w zasadzie bestie odziane w piękne mundury, złe i okrutne. Krajanie również są czarno-biali, nie ma tu miejsca na moralną szarość. Taki absolutyzm etyczny jest również właściwy dla dzieci.

Widmo zagłady również odbija się w prozie Czecha. Wspomina o niej zarówno w rozdziałach dotyczących wojny:
"My o zagładzie Lidic nigdy nie zdołamy zapomnieć, wzgryzły się nam w serca jak kleszcz w skórę, kleszcz, który zamiast ząbków i odnóży ma czarną swastykę"(Źródło: "Śmierć pięknych saren")
Jak i tych zupełnie z nią niezwiązanych: 
"A poza tym - jak mówił pan inżynier - zatrucie przejawia się u muchy zwiększoną aktywnością i owad stara się jak najprędzej opuścić pomieszczenie. I to właśnie był ostatni gwóźdź do trumny tego interesu: luzie chcą na własne oczy widzieć śmierć swojego wroga i wcale sobie nie życzą, aby leciał umierać gdzieś na uboczu. Ludziom jest zupełnie obojętne, czy to estetyczne, czy nieestetyczne, wielu z nich nawet z dużą satysfakcją obserwuje, jak muchy zdychają na lepie, wszakże już nasi przodkowie i praprzodkowie z radością uczestniczyli w egzekucjach swoich przyjaciół i wrogów."(Źródło: "Śmierć piękny saren")
Czy próba ucieczki w dzieciństwo, z prostymi zasadami i niezachwianą wiarą w dobro była metodą radzenia sobie z traumą? Dzisiaj nie sposób już odpowiedzieć na to pytanie. Takie podejście przypomina trochę "Życie jest piękne" Begniniego, czy "Nawiedzoną, wiek XX" Kaczmarskiego:


###

Cóż pozostało? Andrzej Garczarek, jeden z bardów polskiego podziemia demokratycznego, wspomniał o Czechu w swojej piosence "Przyjaciół nikt nie będzie mi wybierał".




"Jakim wy prawem o wolności, 
głosicie bracia w Rudym Pravie?
Wszak to od waszej nie ostatni 
zwariował pisarz Ota Pawel"



Czyniącym sobie podśmiechujki z języka naszych południowych przyjaciół tłumaczę, że "Rude pravo" było organem prasowym czechosłowackiego odpowiednika PZPRu i dosłownie oznacza "Czerwone prawo". Proza Pavla została dwukrotnie zekranizowana w latach osiemdziesiątych przez Karela Kachyna. "Śmierć pięknych saren" i "Złote węgorze" jeszcze dzisiaj do niekwestionowanej czołówki kina czeskiego. Poniżej możecie obejrzeć fragment:


Mariusz Szczygieł w "Lasce nebeskej" stwierdził, że "Śmierć piękny saren" to: "najbardziej anty-depresyjna książka świata". No cóż, jestem wręcz przekonany, że jest na odwrót, ale niezmienny pozstaje jeden fakt - twórczość Oty Pavla to literatura wielka. W zależności od kontekstu czy celu możemy ją odbierać na wiele różnych sposobów. Jak na dłoni widać w niej związek między wojną, traumą i chorobą psychiczną, w której ulżyć może tylko sztuka. I ten aspekt nieodmiennie przeraża mnie najbardziej. 

2 komentarze:

  1. Szczygieł miał pewnie na myśli sytuację, w której nie skupiasz się na tym, od czego Pavel uciekał pisząc "Śmierć pięknych saren". Jeśli zostajesz nogami mocno na ziemi, to rzeczywiście cała sprawa Pavla może przygnębić, ale ja wolę jednak myśleć o tym, jak bardzo mu to pisanie pomagało i jak piękny okazał się owoc tej terapii. To dowód na to, że nawet na wojnę da się literacko "odpotwornić", uciec od jej koszmaru choć na chwilę dzięki sile słowa i wyobraźni. Może to przerażać, a może i krzepić. I masz rację, że ta historia i sposób jej opowiedzenia przywodzi na myśl "Życie jest piękne", też miałam takie skojarzenie.

    A ja od kilku dni mogę się pochwalić czeskim wydaniem "Śmierci...", kupionym w antykwariacie w Hradcu Králové. Mój skarb:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Rozumiem argumentacje Szczygła, ale niestety jej kompletnie nie kupuje :-). Albo inaczej - kupiłbym ją w 100% gdybym przed lekturą "Śmierci pięknych saren" nie znał biografii Oty. Niestety(ale to prawdopodobnie zboczenie psychologiczne) autor był człowiekiem głęboko skrzywdzonym. I to właśnie to odebrane dzieciństwo, do którego uporczywie się cofał było dla mnie takie przygnębiające. W sumie to przerażający przykład tego jak wielka historia wpływa na tą małą. I jak bardzo długotrwałe są skutki wojny - ale to już temat na inną dyskusję. Czytając pierwszy raz "Śmierć..." kończąc słynne opowiadanie o tuczonym karpiu rzuciłem książką przez pokój. Strasznie ciężko je przeżyłem :-).

      Ale z drugiej strony jest też taki mały promyczek nadziei, gdzieś pod sam koniec - że jednak sztuka i piękno, w którymś momencie może zwyciężyć nieludzki totalitaryzm.

      Jestem bardzo ciekawy jak Ci się spodoba oryginał. Melodia języka czeskiego(nie odbierając nic tłumaczeniu, bo jest nieodmiennie świetne!) chyba lepiej pasuje do takiego quasi-realizmu magicznego. Oglądałem film w oryginale i muszę przyznać, że słuchało się go ŚWIETNIE! ;-)

      Usuń

Chcesz zostawić komentarz? Super, dziękuję! Pamiętaj jednak o netykiecie :-).