piątek, 23 sierpnia 2013

"Chodzę z wiatrem, z nieznanym imieniem na ustach", czyli słów kilka o Powstaniu

Źródło
Znacie płytę "Umiera piękno" Agi Zaryan? Jest to jeden z albumów, które wydaje rok rocznie Muzeum Powstania Warszawskiego, próbując w nowoczesny sposób uczcić pamięć o sierpniowym zrywie. W tym przypadku, na całym krążku słowo "powstanie"(i jego pochodne) pada tylko kilka razy! Nie ma też wielkich bitew, karabinów, wybuchów czy polityki. Są za to emocje - miłość, smutek czy całkiem prawdziwe przerażenie. Do czego dążę?

Obchodzimy właśnie kolejną rocznicę Powstania. 63 dni, które łączą sierpień z październikiem to okres refleksji nad polską historią.  Na ogół ogranicza się ona do sakramentalnego już pytania: "Walczyć czy nie walczyć?". Niestety, moim zdaniem znacznie większym problemem jest fakt, że dehumanizujemy naszych bohaterów tworząc z nich pomniki.


Źródło
Pomnik nie ma wątpliwości. Nie cierpi, nie odczuwa bólu czy nie dławi go strach. Nie kocha i nie ma poczucia straty. Posągi umierają pięknie i czysto, w ostatnim tchnieniu szepcząc: "Dulce et decorum est pro patria mori". Ginący ludzie na ogół duszą się własną krwią, są przerażeni i wzywają rodziców. Traktując Powstańców jak figury odlane z brązu odbieramy im zbyt wiele.

Bo kogo podziwiamy bardziej? Herosa, który bez wahania siada okrakiem na barykadzie? Czy może chłopaka, śmiertelnie bojącego się zaprawionych w bojach weteranów z frontu wschodniego, który mimo wszystko chwyta karabin i walczy do końca? Dlaczego tak porusza nas poezja Baczyńskiego? Może dlatego, że więcej tam intymności niż wojny(na marginesie - straszliwie podobała mi się reinterpretacja historii Krzysia w "Widmach" Orbitowskiego. Gorąco polecam, bo to książka wybitna)...


Swojego czasu miałem okazje rozmawiać z pewną, naprawdę wyjątkową starszą Panią. Nie wiem, czy to magia PKP, czy poczucie anonimowości sprawiło, że mówiła o swoich bardzo intymnych przeżyciach wojennych. Brała udział w Powstaniu - była sanitariuszką. Kiedy opatrywała rany, a dookoła trwała bitwa nie bała się śmierci. Nie, bardziej przerażająca dla młodej dziewczyny była wizja trwałego oszpecenia. Do dzisiaj wszyscy oczekują od niej historii o bohaterstwie i wielkich bitwach - a nikt nie chcę słuchać o przerażeniu jakim napawała ją możliwość, że przestanie być piękna.

Podobną historię opowiedziała mi moja prababcia - rodowita warszawianka. Nie służyła w szeregach Armii Krajowej, brała jednak udział w tzw. walce cywilnej. W sierpniu 1944 roku budowała barykadę na terenie dzisiejszego Śródmieścia. Wychodząc z domu założyła swoją najlepszą sukienkę, białą w czerwone róże. Pozornie nie miało to sensu, wszak przenoszenie płytek chodnikowych czy układanie worków z piaskiem to zajęcie brudne i męczące. No cóż, siedemnastolatka nie myślała o takich rzeczach - ona po prostu chciała się podobać rówieśnikom z karabinami. Powstanie nie kojarzyło jej się tylko ze śmiercią i zburzoną Warszawą. Lato 1944 roku miało dla niej zapach kwiatów, które wplatała we włosy odwiedzając kolegów w szpitalu.

Źródło
Mężczyźni znacznie rzadziej(i z większymi oporami) mówili o osobistej  stronie Powstania. W pamięci utkwiły mi opowieści dwóch harcerzy ze zgrupowania "Radosław". Jeden z nich miał straszliwy, kliniczny wręcz, lęk wysokości. Żeby przetrwać ostrzał czy momenty trwogi, wyobrażał sobie, że jest na bardzo wysokiej wieży i patrzy w otchłań poniżej. Jego fobia była tak silna, że przyćmiewała wszystko inne. Drugi z kolei, kiedy został ranny, myślał o tym, że nie może umrzeć - bo jeszcze nigdy w życiu nikogo nie kochał ze wzajemnością.

Białoruska pisarka, Swietłana Aleksijewicz napisała swojego czasu œświetny reportaż - "Wojna nie ma w sobie nic z kobiety". Jest to zbiór historii frontowych dziewcząt, które służyły w Armii Czerwonej podczas II wojny œświatowej. Kobieca wojna miała zupełnie inne odcienie niż ta męska. Więcej w niej emocji, uczuć i bólu, a mniej bohaterskich czynów, wielkich ofensyw, oblężeń miast czy zdobywania przyczółków mostowych.

Mam wrażenie, że w naszej historiografii nie ma miejsca na takie opowieści. Zajmujemy się wielkimi pojęciami - bohaterstwem i zdradą, sprawiedliwością i krzywdą dziejową. Często zapominamy o tym, że za każdą wielką wartością stoją ludzie z krwi i kości. I to oni walczą i giną w imię tego w co wierzą. A pomniki? Zostawmy je na cokołach.

Cytat w tytule pochodzi z powstańczego wiersza Krystyny Krahelskiej "Miłość"

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Chcesz zostawić komentarz? Super, dziękuję! Pamiętaj jednak o netykiecie :-).