Źródło |
Obchodzimy właśnie kolejną rocznicę Powstania. 63 dni, które łączą sierpień z październikiem to okres refleksji nad polską historią. Na ogół ogranicza się ona do sakramentalnego już pytania: "Walczyć czy nie walczyć?". Niestety, moim zdaniem znacznie większym problemem jest fakt, że dehumanizujemy naszych bohaterów tworząc z nich pomniki.
Źródło |
Bo kogo podziwiamy bardziej? Herosa, który bez wahania siada okrakiem na barykadzie? Czy może chłopaka, śmiertelnie bojącego się zaprawionych w bojach weteranów z frontu wschodniego, który mimo wszystko chwyta karabin i walczy do końca? Dlaczego tak porusza nas poezja Baczyńskiego? Może dlatego, że więcej tam intymności niż wojny(na marginesie - straszliwie podobała mi się reinterpretacja historii Krzysia w "Widmach" Orbitowskiego. Gorąco polecam, bo to książka wybitna)...
Swojego czasu miałem okazje rozmawiać z pewną, naprawdę wyjątkową starszą Panią. Nie wiem, czy to magia PKP, czy poczucie anonimowości sprawiło, że mówiła o swoich bardzo intymnych przeżyciach wojennych. Brała udział w Powstaniu - była sanitariuszką. Kiedy opatrywała rany, a dookoła trwała bitwa nie bała się śmierci. Nie, bardziej przerażająca dla młodej dziewczyny była wizja trwałego oszpecenia. Do dzisiaj wszyscy oczekują od niej historii o bohaterstwie i wielkich bitwach - a nikt nie chcę słuchać o przerażeniu jakim napawała ją możliwość, że przestanie być piękna.
Podobną historię opowiedziała mi moja prababcia - rodowita warszawianka. Nie służyła w szeregach Armii Krajowej, brała jednak udział w tzw. walce cywilnej. W sierpniu 1944 roku budowała barykadę na terenie dzisiejszego Śródmieścia. Wychodząc z domu założyła swoją najlepszą sukienkę, białą w czerwone róże. Pozornie nie miało to sensu, wszak przenoszenie płytek chodnikowych czy układanie worków z piaskiem to zajęcie brudne i męczące. No cóż, siedemnastolatka nie myślała o takich rzeczach - ona po prostu chciała się podobać rówieśnikom z karabinami. Powstanie nie kojarzyło jej się tylko ze śmiercią i zburzoną Warszawą. Lato 1944 roku miało dla niej zapach kwiatów, które wplatała we włosy odwiedzając kolegów w szpitalu.
Źródło |
Białoruska pisarka, Swietłana Aleksijewicz napisała swojego czasu świetny reportaż - "Wojna nie ma w sobie nic z kobiety". Jest to zbiór historii frontowych dziewcząt, które służyły w Armii Czerwonej podczas II wojny światowej. Kobieca wojna miała zupełnie inne odcienie niż ta męska. Więcej w niej emocji, uczuć i bólu, a mniej bohaterskich czynów, wielkich ofensyw, oblężeń miast czy zdobywania przyczółków mostowych.
Mam wrażenie, że w naszej historiografii nie ma miejsca na takie opowieści. Zajmujemy się wielkimi pojęciami - bohaterstwem i zdradą, sprawiedliwością i krzywdą dziejową. Często zapominamy o tym, że za każdą wielką wartością stoją ludzie z krwi i kości. I to oni walczą i giną w imię tego w co wierzą. A pomniki? Zostawmy je na cokołach.
Cytat w tytule pochodzi z powstańczego wiersza Krystyny Krahelskiej "Miłość"
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Chcesz zostawić komentarz? Super, dziękuję! Pamiętaj jednak o netykiecie :-).