Podobno nie ocenia się książki po okładce. Truizm ten zdecydowanie nie sprawdza się w przypadku "Jakucka" Michała Książka. Niby nic specjalnego - ot, rosyjska zima i wszechobecna mgła. Błąd! Cofnijmy się do klasyki polskiej literatury non-fiction, a dokładniej "Imperium" Ryszarda Kapuścińskiego. Reportaż "Kołyma, mgła i mgła" zakończył on następującymi słowami:
"Ale co zostało?
Zardzewiałe kadłuby statków, butwiejące wieżyczki strażnicze, głębokie doły, z których niegdyś wydobywano jakąś rudę. Ponura, martwa pustka. Nigdzie nikogo, bo umęczone kolumny już przeszły i zniknęły w wiecznej zimnej mgle."
Co prawda Mistrz pisał o Magadanie(aczkolwiek patrząc na rosyjskie rubieże i odległości, to tylko "rzut kamieniem" od Jakucji), to i tak wrażenie robi pewna ciągłość między dwoma pokoleniami pisarzy. Nie będę wzorem Hitchcocka budował napięcia i napiszę krótko - dalej jest jeszcze lepiej!
Ale od początku. "Jakuck" ma w zasadzie formę dziennika i obejmuje lata 2008-2009. Myliłby się jednak ten, kto potraktuje książkę jako rodzaj pamiętnika! O nie, tutaj współczesność często krzyżuje i przeplata się z przeszłością, a wyprawa do sklepu może być punktem wyjścia do opowieści o burzliwej historii miasta. Równie luźno autor podchodzi do miejsca "akcji". Wbrew mylnemu tytułowi zwiedzimy z nim dużą część Jakucji - od maleńkich wiosek, poprzez wyludnioną tajgę, aż po zapomniane przez Boga i ludzi kopalnie. O ile początkowo byłem mocno sceptyczny, to mimo wszystko taki chaos ma sens. Ciężko pisać o bezgranicznej pustce i nieludzkich warunkach atmosferycznych korzystając z naszego europejskiego pojęcia czasu i przestrzeni. Jakucki styl narracji to eksperyment z pewnością ciekawy i co ważniejsze - udany.
Nie bez powodu książka nosi podtytuł "Słownik miejsca". Otóż korzystając z wzorców najlepszych etnografów, Michał Książek z encyklopedyczną wręcz dokładnością spisuje folklor Jakucji. Współczesność jest tutaj przerywana okrutną przeszłością, barwnymi legendami, wierzeniami czy dźwięcznym językiem. Ten ostatni pełni istotną rolę dla narracji - krótkie definicje wyjaśniają część zjawisk oraz nadają blasku opowiadanej historii. Chcecie dowodu? Proszę bardzo:
"Długie nosy i brody Rosjan, ich blade twarze i "lodowe" oczy przerażały Jakutów nie mniej niż huk muszkietów. Nic zatem dziwnego, że najeźdźcy dołączyli do panteonu mitologicznych potworów i maszkar, od których nikt ich tam już dziś nie odróżni. Co niektórzy ze starszych Sacha uważają, że jakuckie nuuczcza, tłumaczone jako "Rosjanin", oznaczało też niegdyś straszydło, czupiradło. Sacha do dziś mówią tak o każdym białym, a dzieci w wioskach z krzykiem uciekają na ich, czyli także nasz, widok."
Podobnie jest z historią. Autor(co jest rzadkie) nie waha się pisać o życiu codziennym, nawet jeżeli nie zawsze było ono czyste, schludne i ładne....
"U swego zarania był więc Jakuck nanizany na szlak jak podróżny krzyżyk na sznurek pod koszulą prawosławnego kupca. Pełen ludzi drogi: przewodników, tłumaczy, kupców, rabusiów i handlarzy niewolników. W jego miejskich i prywatnych łaźniach kwitły niewielkie burdele, zwane domami tierpimosti, czyli... tolerancji."
Gdzieś obok losów Jakutów toczy się również historia polskich zesłańców. Czasami bezimiennych i anonimowych, czasami znanych i cenionych do dzisiaj. Najwięcej miejsca, autor poświęcił losom Wacława Sieroszewskiego. Nie ograniczył się jednak tylko do czczej kompilacji ogólnodostępnych źródeł. O nie, fragmenty dotyczące jednego z najsłynniejszych polskich etnografów, to rasowy reportaż historyczny. A momentami nawet, ociera się o dziennikarstwo śledcze!
Doczesne miejsce zajmuje w pracy Michała Książka zajmuje przyroda. I dziwić to nie może, wszak autor jest z wykształcenia ornitologiem. Ma on niezwykły dar pisania o krajobrazie w bardzo obrazowy sposób. I wcale nie oznacza to, że wzorem Elizy Orzeszkowej opisy są tutaj rozciągnięte na stron kilka. Co to to nie! Zdania są krótkie, dobitne i kłują tak jak siarczysty mróz. Jest to całkiem niezła metafora, bo autor pisze o zimie w sposób wręcz wspaniały. W naszym klimacie dziwić może to ile ta pora roku ma twarzy. Przy temperaturach rzędu -50 stopni Celsjusza jest ona okrutna i przerażająca. Cieszą też naturalistyczne opisy zachowania ludzkiego ciała przy tak ekstremalnym mrozie. Zwłaszcza, że autor nie boi się pisać o swojej fizjologii.
Niestety, idealnie nie jest. Książka cierpi na chroniczny brak zdjęć! Boli to tym bardziej, że autor czasami wspomina o tym, że na wyprawach aparat posiadał. Przy tak soczystych opisach przydałaby się dokumentacja fotograficzna! Ja wiem, że wyobraźnię należy rozwijać, ale może niekoniecznie na książkach non-fiction :-).
Podobno Inuici mają kilkadziesiąt określeń na śnieg. Michał Książek udowadnia, że i polszczyzna nie ma się czego wstydzić. "Jakuck" czerpie z najlepszych wzorców polskiego reportażu - jest pięknie napisany, solidnie ugruntowany w źródłach, a autor nie kryje się ze swoją głęboką wrażliwością. I to właśnie ona jest największą zaletą całej książki, nadając całości bardzo emocjonalny wydźwięk. Polecam, nie tylko w lecie.
Moja ocena: 8,5/10
Cytat książki: "Jednak najciekawszy znany syberyjski sposób dezynsekcji wymagał zaangażowania wszystkich domowników: należało omotać dwie pluskwy nicią i całą rodziną wyciągnąć je przez próg. Zapewne dlatego widuje się je dziś coraz rzadziej."
Źródło okładki
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Chcesz zostawić komentarz? Super, dziękuję! Pamiętaj jednak o netykiecie :-).