piątek, 12 lipca 2013

Ystad widziane po raz pierwszy - „Morderca bez twarzy” Henning Mankell

Tym wpisem pragnę rozpocząć nowy cykl blogowych recenzji. Będę się w nim zajmował kultowymi cyklami literackimi – bez względu na ich wiek, czy gatunek. Na pierwszy ogień idą kryminały Mankella. Macie propozycje dotyczące innych lektur? Wpiszcie je w komentarzu albo na fejsbukowym fanpejdżu – https://www.facebook.com/Readaktor

Seria kryminałów o Kurcie Wallanderze autorstwa Henninga Mankella jest już kultowa. Na ich podstawie powstawały seriale i filmy telewizyjne, a same powieści cieszą się popularnością w Europie. Czy zasłużoną? No cóż, moje pierwsze spotkanie ze szwedzkim pisarzem to falstart.

Akcja powieści toczy się w Skanii, południowej części Szwecji leżącej nad morzem Bałtyckim, na początku lat '90. Nasz bohater, Kurt Wallander, oficer policji w prowincjonalnym Ystad zmaga się z poważnymi problemami. Jest świeżo po rozwodzie, jego córka po nieudanej próbie samobójczej nie chce z nim rozmawiać, ojciec choruje na demencje starczą i jest wiecznie niezadowolony z syna. Jakby tego było mało jest on permanentnie samotny a jego jedyną towarzyszką jest kobieta pojawiająca się w erotycznych snach. Dlaczego opis książki rozpoczynam od charakterystyki bohatera? Gdyż życiowe rozterki naszego komisarza(a także jego walka z nadwagą) stanowią lwią część fabuły. I nie raz, i nie dwa będą przysłaniać sprawę kryminalną. Problem polega na tym, że z każdą kolejną stroną czułem coraz mniej sympatii do naszego protagonisty. Mimo wszystkich problemów wydawał się on bezbarwny i nijaki, a jego działania powodowały u mnie uśmiech politowania. Jeżeli ktoś spodziewa się cynicznego ostatniego sprawiedliwego z powieści noir, to powinien zacząć szukać innej pozycji.

Kurt Wallander musi rozwiązać sprawę brutalnego morderstwa na szwedzkiej prowincji. Dlaczego zabójca, który torturował dwójkę starszych ludzi po wszystkim nakarmił ich konia? I co chciał osiągnąć pozbawiając życia spokojnych obywateli? Sprawa jest naprawdę ciekawa(a później jeszcze się komplikuje!). Nie da się zaprzeczyć, że książka wciąga i czyta się ją przyjemnie. Niestety, autor KOMPLETNIE zrujnował zakończenie. Osoby wyczulone na spoilery mogą sobie darować resztę akapitu, chociaż postaram się nie zdradzać żadnych, istotnych dla fabuły informacji. W kryminałach zawsze lubiłem powolne dochodzenie do prawdy i zatrzymanie będące efektem wyrafinowanej gry operacyjnej policji. Tutaj tego nie mamy. Sprawa „rozwiązuję się” przypadkiem, którego prawdopodobieństwo było znikome. Zdecydowanie działa to in minus na końcową ocenę.

W każdej książce Henning Mankell próbuję wziąć na tapetę ważny społecznie temat. W „Mordercy bez twarzy jest to ksenofobia, rasizm oraz szwedzka polityka imigracyjna. Nie spodziewajcie się jednak wyrafinowanej analizy, czy głębokich przemyśleń. Autor tworzy prostą diagnozę na zasadzie: „rasizm jest be, ksenofobia be, a szwedzka polityka jest za miętka”, bez próby pokuszenia się o cokolwiek więcej. Nie wymaga oczywiście, żeby kryminał pełnił funkcję rozprawki socjologiczno-filozoficznej o naturze ludzkiej. Ale skoro twórca pokusił się o taki element to mógł mu nadać więcej odcieni szarości.

Bardzo podobał mi się sposób w jaki autor przedstawia Skanię. Jest ona smutna, szara, brutalna. Zabiegiem, który uważam za genialny, jest kreowanie nastroju za pomocą zmiany pogody. Bohater zmaga się nie tylko z przestępcami, ale także z wiecznym deszczem i brakiem słońca. Jest to świetna sceneria dla kryminału.

Ystad jest co prawda miastem ładnym i ciekawym – jednak po drodze gdzieś zaginęła dusza. Mam nadzieję, że to wina pierwszego spojrzenia. Mimo solidnej rzemieślniczej roboty, książki nie mogę ocenić wyżej niż zwykłego przeciętniaka. Mam nadzieję, że następne spotkanie w Skanii będzie bardziej owocne.

Moja ocena: 6/10


Cytat książki: „Co prawda on kuratorom nie dowierzał. Zbyt często, jego zdaniem, różni pracownicy socjalni, wzywani, kiedy policja schwytała młodocianych przestępców, prezentowali błędne wyobrażenie o tym, co należy robić. Kuratorzy byli ulegli i łagodni w sytuacji, gdy, jak sądził, powinni stawiać tym ludziom twarde wymagania. Nieraz złościł się na władze socjalne, które swoją powolnością i brakiem zdecydowania popychały młodych przestępców do kontynuowania działalności”

Źródło okładki