Życie byłego palacza jest ciężkie.
Nie dość, że musi walczyć z pokusą „tylko ten jeden, ostatni”
i kpiącymi spojrzeniami współuzależnionych znajomych to jeszcze
nie może on odnaleźć ukojenia w rzeczy tak niewinnej i czystej jak
literatura. Bo wyobraźcie sobie taką sytuacje – wracacie po całym
dniu, przesiąknięci nikotynowymi wyziewami, które zafundowali Wam bliscy, a na koniec trafiacie na taki passus:
„W sanatorium, jakim stało się
nasze współczesne, wolne od dymu papierosów społeczeństwo,
trudno sobie dziś wyobrazić, jak bardzo miejsce to było zadymione;
dym miał sinoniebieską barwę i był tak gęsty, że odnosiło się
wrażenie, iż jest on substancją na wpół zestaloną i że gdyby
spróbować, można by palcem wyryć w nim swoje inicjały. Był to
dym o ostrym i przenikliwym zapachu, będącym mieszaniną woni
gauloise'ów i gitane'ów, lucky stricke'ów, a także
słodko-gorzkiego aromatu marihuany.”
No i ręka sama zaczyna szukać
odtrąconej przed dniami paczki papierosów....
„Hawany w Camelocie” to zbiór
osobistych esejów znanego amerykańskiego prozaika Williama Styrona.
Autor ten jest głównie kojarzony ze wspaniałym „Wyborem Zofii”(w
ekranizacji brawurowo zagrała Meryl Streep) oraz „Ciemnością
widomą”, która z miejsca stała się klasyczną pozycją
psychologiczną. „Hawany w Camelocie” były jedną z premierowych
pozycji w serii Sfery wydawanej przez Świat Książki. Moim zdaniem
ciężko o lepszy debiut.
Sama idea książki była pomysłem
autora – na jej potrzeby rozszerzył kilka swoich wcześniejszych
dzieł(między innymi artykułów do poczytnych gazet amerykańskich,
czy mowy do studentów). Prace nad całością przerwała
nieoczekiwana śmierć Styrona, a całość została zredagowana
przez jego rodzinę oraz przyjaciół. Możemy zaobserwować naprawdę
sporą ilość podjętych przez autora tematów. W tytułowym eseju
omawia on swoją znajomość z prezydentem Kennedym, w kolejnym –
pobyt w szpitalu podczas służby wojskowej, w innych pisze o swoich
przyjaciołach. Są to zarówno postacie, które kreowały politykę,
znani pisarze, jak i „zwykli niezwykli” ludzie. Podziwiam również
bezkompromisowość pisarza. Bez oporów pisze on o swoim życiu
seksualnym, w mocnych słowach krytykuje znane osobistości i
naturalistycznie opisuje starzenie się.
Styron skupia się głównie na trzech
wątkach – wielkiej polityce, literaturze oraz problemie
niewolnictwa i rasizmu w Stanach Zjednoczonych. Najciekawszy wydał
mi się ten drugi temat. Dowiemy się tutaj między innymi o
„rywalizacji” autora z Trumanem Capote, o tym w jakich bólach
finansowych powstawały jego pierwsze książki czy poznamy kulisy
amerykańskiej powieści erotycznej. Mimo iż poszczególne eseje
mają często charakter zbioru anegdotek to i tak spojrzenie z
wnętrza pewnego specyficznego środowiska wydaje się cenne.
Znajomości autora ze znanymi i możnymi
tej planety miały różny wymiar. Z prezydentem Kennedym połączyła
go miłość do cygar(znów ten tytoń!), z Francois Mitterandem
literatura, a z Capote gorzka przyjaźń. Z kolei jego relacje z
czarnoskórymi były naznaczone piętnem winy i poczuciem
odpowiedzialności za niewolnictwo. Styron podkreślał, że sam
pochodził z rodziny mieszkającej w stanach południowych, która
jak tradycje regionu wskazywały, korzystała z usług darmowej siły
roboczej. Mimo iż sam wychował się w wolnym społeczeństwie, to i
tak do końca życia nosiła brzemię winy przodków. Prawdopodobnie
to genetyczne obciążenie spowodowało, że był gorącym obrońcą
praw ludności afroamerykańskiej.
Autor kieruje swoje utwory do
świadomego czytelnika. Faktem jest, że bez podstawowej wiedzy z
dziedziny powojennej historii powszechnej i literatury amerykańskiej
czytanie esejów mija się z celem. Zadania nie ułatwia również
wydawca, który wybitnie skąpi przypisów. Z jednej strony podoba mi
się podejście, które wymaga odrobiny wysiłku od
czytającego. Z drugiej jednak strony, żyjemy w epoce casualowej
książki, która ma być miła, łatwa i przyjemna. Bynajmniej nie
chodzi tu o banalizowanie pewnych treści – po prostu czytelnik w
wieku XXI lubi mieć wszystko podane na tacy. A czy to źle? To już
temat na osobną dyskusję.
„Hawany w Camelocie” Williama
Styrona to prawdziwa uczta intelektualna dla wszystkich miłośników
dobrej literatury. W zbiorze tym znajdziecie wszystko co dobry esej
powinien posiadać – ciekawą tematykę, odważne sądy, solidny
zastrzyk wiedzy i piękny, wysmakowany język. Książka raczej nie
trafi do każdego czytelnika. Ale z pewnością warto dać jej
szansę.
Ufff! Udało się! Dalej mogę uważać
się za człowieka niepalącego.
Moja ocena: 9/10
Cytat książki: „A kiedy
przygnębiony, spytałem go, dlaczego jego zdaniem ofiary kiły, w
przeciwieństwie do ofiar rzeżączki, stanowią taką rzadkość,
wysunął teorię, która, przynajmniej w odniesieniu do mnie, była
tak całkowicie absurdalna i niedorzeczna, że nie mogłem się
powstrzymać od śmiechu. Był to zresztą jeden z ostatnich moich
spontanicznych wybuchów śmiechu[pisarz cierpiał na depresję –
przyp. własny] na bardzo długi czas.
- Trypra możesz złapać znacznie
łatwiej niż kiłę – wyjaśnił – a żeby zarazić się syfem,
to trzeba się naprawdę postarać. - A po chwili dodał, z nutą
podziwu w głosie: - Musiałeś, bracie, co dzień zaliczać jakąś
nową dupę.”
PS. Zabawa! Jaką potrawę autor mógł mieć na myśli? :-)
„Tamtego wieczoru w pobliskiej
restauracji mieliśmy okazję spróbować polskiej kuchni – główne
danie okazało się jakąś duszoną potrawą o zagadkowym składzie
oraz zapadającym w pamięć okropnym smaku”
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Chcesz zostawić komentarz? Super, dziękuję! Pamiętaj jednak o netykiecie :-).