sobota, 27 lipca 2013

Piekło ekspalacza - „Hawany w Camelocie” William Styron

Życie byłego palacza jest ciężkie. Nie dość, że musi walczyć z pokusą „tylko ten jeden, ostatni” i kpiącymi spojrzeniami współuzależnionych znajomych to jeszcze nie może on odnaleźć ukojenia w rzeczy tak niewinnej i czystej jak literatura. Bo wyobraźcie sobie taką sytuacje – wracacie po całym dniu, przesiąknięci nikotynowymi wyziewami, które zafundowali Wam bliscy, a na koniec trafiacie na taki passus:  

„W sanatorium, jakim stało się nasze współczesne, wolne od dymu papierosów społeczeństwo, trudno sobie dziś wyobrazić, jak bardzo miejsce to było zadymione; dym miał sinoniebieską barwę i był tak gęsty, że odnosiło się wrażenie, iż jest on substancją na wpół zestaloną i że gdyby spróbować, można by palcem wyryć w nim swoje inicjały. Był to dym o ostrym i przenikliwym zapachu, będącym mieszaniną woni gauloise'ów i gitane'ów, lucky stricke'ów, a także słodko-gorzkiego aromatu marihuany.”

No i ręka sama zaczyna szukać odtrąconej przed dniami paczki papierosów....


„Hawany w Camelocie” to zbiór osobistych esejów znanego amerykańskiego prozaika Williama Styrona. Autor ten jest głównie kojarzony ze wspaniałym „Wyborem Zofii”(w ekranizacji brawurowo zagrała Meryl Streep) oraz „Ciemnością widomą”, która z miejsca stała się klasyczną pozycją psychologiczną. „Hawany w Camelocie” były jedną z premierowych pozycji w serii Sfery wydawanej przez Świat Książki. Moim zdaniem ciężko o lepszy debiut.

Sama idea książki była pomysłem autora – na jej potrzeby rozszerzył kilka swoich wcześniejszych dzieł(między innymi artykułów do poczytnych gazet amerykańskich, czy mowy do studentów). Prace nad całością przerwała nieoczekiwana śmierć Styrona, a całość została zredagowana przez jego rodzinę oraz przyjaciół. Możemy zaobserwować naprawdę sporą ilość podjętych przez autora tematów. W tytułowym eseju omawia on swoją znajomość z prezydentem Kennedym, w kolejnym – pobyt w szpitalu podczas służby wojskowej, w innych pisze o swoich przyjaciołach. Są to zarówno postacie, które kreowały politykę, znani pisarze, jak i „zwykli niezwykli” ludzie. Podziwiam również bezkompromisowość pisarza. Bez oporów pisze on o swoim życiu seksualnym, w mocnych słowach krytykuje znane osobistości i naturalistycznie opisuje starzenie się.  

Styron skupia się głównie na trzech wątkach – wielkiej polityce, literaturze oraz problemie niewolnictwa i rasizmu w Stanach Zjednoczonych. Najciekawszy wydał mi się ten drugi temat. Dowiemy się tutaj między innymi o „rywalizacji” autora z Trumanem Capote, o tym w jakich bólach finansowych powstawały jego pierwsze książki czy poznamy kulisy amerykańskiej powieści erotycznej. Mimo iż poszczególne eseje mają często charakter zbioru anegdotek to i tak spojrzenie z wnętrza pewnego specyficznego środowiska wydaje się cenne.  

Znajomości autora ze znanymi i możnymi tej planety miały różny wymiar. Z prezydentem Kennedym połączyła go miłość do cygar(znów ten tytoń!), z Francois Mitterandem literatura, a z Capote gorzka przyjaźń. Z kolei jego relacje z czarnoskórymi były naznaczone piętnem winy i poczuciem odpowiedzialności za niewolnictwo. Styron podkreślał, że sam pochodził z rodziny mieszkającej w stanach południowych, która jak tradycje regionu wskazywały, korzystała z usług darmowej siły roboczej. Mimo iż sam wychował się w wolnym społeczeństwie, to i tak do końca życia nosiła brzemię winy przodków. Prawdopodobnie to genetyczne obciążenie spowodowało, że był gorącym obrońcą praw ludności afroamerykańskiej.  

Autor kieruje swoje utwory do świadomego czytelnika. Faktem jest, że bez podstawowej wiedzy z dziedziny powojennej historii powszechnej i literatury amerykańskiej czytanie esejów mija się z celem. Zadania nie ułatwia również wydawca, który wybitnie skąpi przypisów. Z jednej strony podoba mi się podejście, które wymaga odrobiny wysiłku od czytającego. Z drugiej jednak strony, żyjemy w epoce casualowej książki, która ma być miła, łatwa i przyjemna. Bynajmniej nie chodzi tu o banalizowanie pewnych treści – po prostu czytelnik w wieku XXI lubi mieć wszystko podane na tacy. A czy to źle? To już temat na osobną dyskusję.

„Hawany w Camelocie” Williama Styrona to prawdziwa uczta intelektualna dla wszystkich miłośników dobrej literatury. W zbiorze tym znajdziecie wszystko co dobry esej powinien posiadać – ciekawą tematykę, odważne sądy, solidny zastrzyk wiedzy i piękny, wysmakowany język. Książka raczej nie trafi do każdego czytelnika. Ale z pewnością warto dać jej szansę.

Ufff! Udało się! Dalej mogę uważać się za człowieka niepalącego.

Moja ocena: 9/10

Cytat książki: „A kiedy przygnębiony, spytałem go, dlaczego jego zdaniem ofiary kiły, w przeciwieństwie do ofiar rzeżączki, stanowią taką rzadkość, wysunął teorię, która, przynajmniej w odniesieniu do mnie, była tak całkowicie absurdalna i niedorzeczna, że nie mogłem się powstrzymać od śmiechu. Był to zresztą jeden z ostatnich moich spontanicznych wybuchów śmiechu[pisarz cierpiał na depresję – przyp. własny] na bardzo długi czas.
- Trypra możesz złapać znacznie łatwiej niż kiłę – wyjaśnił – a żeby zarazić się syfem, to trzeba się naprawdę postarać. - A po chwili dodał, z nutą podziwu w głosie: - Musiałeś, bracie, co dzień zaliczać jakąś nową dupę.”

PS. Zabawa! Jaką potrawę autor mógł mieć na myśli? :-)

„Tamtego wieczoru w pobliskiej restauracji mieliśmy okazję spróbować polskiej kuchni – główne danie okazało się jakąś duszoną potrawą o zagadkowym składzie oraz zapadającym w pamięć okropnym smaku”


Źródło okładki

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Chcesz zostawić komentarz? Super, dziękuję! Pamiętaj jednak o netykiecie :-).